Shanna ja też mieszkam w małej mieścinie.Taka sypialnia.W zasadzie jest tutaj skupisko małych miasteczek połączonych w jedno.Nie ma granic między nimi.Ludność tu mieszkająca jest taka jak u Ciebie.Wszystko za funta..są bardzo prości i to hedoniści..Nie potrafią gotować wiec śniadania ,obiady to fast foody..kolacje w Pubach..a to kosztuje.Najpierw wiadomo kupuje się jedzenie.Nie potrafią dobrze kalkulować wiec im brakuje od 1 do 1 jak to i w naszym kraju bywa.Za to potrafią być bardzo pomocni.Zrobić coś dla kogoś nie oczekując nic w zamian.Prace Charytatywne to u nich porządek dzienny.Zresztą Anglicy to na prawdę mniejszość narodowa moim zdaniem..więcej tu żyje obcokrajowców w wynajętych domach ..tak jak ja.Obcokrajowcy lubią funciaki. Są sklepy tylko z kartkami i właśnie takimi za funta i droższymi i one prosperują bo nie wszyscy tylko za funta za 20 sztuk chcą.Tu też są craft fairy...ale jeszcze ich nie odkryłam.Ten Christmas Market w Rochester to miało być pierwsze miejsce gdzie właśnie pokaże moje prace...i było tez ostatnie.Bokiem mi wyszła ta praca.Jak wspomniałam wcześniejsze moje rzeczy to toaletka,krzesełka, jakiś stolik,pudełka z odzysku,kilka słoików,mydełka,świeczki jakieś zawieszki to wszystko.Wszystko co robiłam rozdałam.Dopiero jak zaczęłam marudzić mężowi,ze bym chciała materiały bo ja chcę się bawić w decoupage,to wpadł na pomysł z tym stoiskiem.To był dla mnie szybki kurs decoupage poprzez praktykę.To jak nauka pływania..ale nie z instruktorem tylko poprzez wypchniecie kogoś z Łódki daleko od brzegu i powiedzenie teraz dopłyń..Dlatego prace były proste.Oni jednak nie wiedzieli,ze może być inaczej bo wszyscy którzy do mnie zaglądali mówili,ze nigdy czegoś takiego nie widzieli. Jedyne świąteczne stoisko z takimi rzeczami na całym tym kiermaszu.Oczywiście były też stoiska z craftem..ale poza terenem zamku..i nic z decoupage.Tam Shanna przyjeżdżają turyści z całego świata na Dickens Festival.To byli moi klienci i wycieczkowicze z innych części Anglii którzy przyjechali na ten festival.Moje prace pojechały do Australii,Francji,Niemiec,Japonii,Polacy tez zajrzeli.Poznałam panie( Polki) które tutaj zajmują się decoupage..pochwaliły mnie za odwagę..dałam im swoje namiary ,ale się nie odezwały.Dla tych co lubią kupować wszystko za funta zrobiłam mydełka,zakładki,zawieszki.Roboty z tym było dużo..bo np 100 zakładek zajęło mi 3 dni..ale one się cieszyły dużym powodzeniem..sprzedałam wszystkie te drobiazgi..a bombki 3D sprawiały ,ze wszyscy je fotografowali.Zresztą stale mi też ktoś zdjęcia robił.Czułam się jak atrakcja turystyczna ..Jednak to nie jest to co bym chciała robić.To byłą świetna przygoda,ten kontakt z ludźmi ale to nie jest to co jest moim celem..Jak piszesz do mnie fachowym decoupage językiem to ja np nie wiem o czym mówisz..Teraz chcę się nauczyć klasycznego decoupage..nie bawi mnie aż tak bardzo rzemieślnictwo .Tutaj ludzie lubią proste rzeczy dlatego to się sprzedawało..ale są też tacy którzy chcą czegoś więcej.Mnie się marzy mały sklepik..z rękodzielnictwem..moim i innych..taki sklepik dla turystów którzy nie chcą chińszczyzny którą się im oferuje...w historycznym miasteczku do którego na piechotę mam 50 min..bo ja wszędzie w okolicy chodzę na pieszo.Lubię chodzić.Większość znajomych mówi,ze mi się nie uda bo to niszowe rzeczy..ale trzeba podążać za marzeniami...zabawa dla zabawy...ale wiadomo czasem trzeba coś sprzedać by mieć na dalsze materiały..
Z tym biletem to masz rację..ja też tak kalkuluję..Też kupuję kartki w funciaku po 20 sztuk za funta.dzieci dają w szkole innym dzieciom..i jak bym miała kupić 90 kartek po funcie to by mnie to sczyściło..i tak każdy kalkuluje..ale dla bliskich przyjaciół i rodziny kupuje się te droższe kartki lub się je robi..taki mają zwyczaj i labo się go przyjmuje albo mnie.Mam taka sąsiadkę kilka domów dalej..co mimo tego,ze się nie znamy zbyt blisko..robi dla nas kartki.Przepiękne prace.Moje zakładki powędrowały właśnie pewnie jako dodatek do kartek dla ludzi których lubią bardziej i znają osobiście..tak jak zawieszki na choinkę z Aniołami,psami,i Mikołajami..drobiazgi..Pracowałam trzy lata jako wolontariusz w szkole( asystent nauczyciela)..tak uczyłam się tak języka..i dopingowałam dzieci do nauki mimo tego,ze sama nie mówiłam zbytnio w ich języku..ale by trenować kogoś wcale nie trzeba być w czymś dobrym..trzeba motywować.. więc obserwowałam ich..to jak się zachowują..i ich zwyczaje.
Z tym biletem to masz rację..ja też tak kalkuluję..Też kupuję kartki w funciaku po 20 sztuk za funta.dzieci dają w szkole innym dzieciom..i jak bym miała kupić 90 kartek po funcie to by mnie to sczyściło..i tak każdy kalkuluje..ale dla bliskich przyjaciół i rodziny kupuje się te droższe kartki lub się je robi..taki mają zwyczaj i labo się go przyjmuje albo mnie.Mam taka sąsiadkę kilka domów dalej..co mimo tego,ze się nie znamy zbyt blisko..robi dla nas kartki.Przepiękne prace.Moje zakładki powędrowały właśnie pewnie jako dodatek do kartek dla ludzi których lubią bardziej i znają osobiście..tak jak zawieszki na choinkę z Aniołami,psami,i Mikołajami..drobiazgi..Pracowałam trzy lata jako wolontariusz w szkole( asystent nauczyciela)..tak uczyłam się tak języka..i dopingowałam dzieci do nauki mimo tego,ze sama nie mówiłam zbytnio w ich języku..ale by trenować kogoś wcale nie trzeba być w czymś dobrym..trzeba motywować.. więc obserwowałam ich..to jak się zachowują..i ich zwyczaje.