Dziewczynki cieszę się, że Wam się podobają moje jajca ;o))
Krytykujcie to co Wam nie leży, bo chcę się rozwijać i widzieć inne/Wasze spojrzenie na ogół lub detale ;o)
Decou jeśli zerkniesz jeszcze raz na wpis nad jajami zauważysz, że pisałam że są to wydmuszki gęsie, naprawdę polecam, już nigdy nie spojrzę ani nie zamówię styropianu ;o))
Perłowa poświata z jakiegoś proszku od kosmetyczki zakupionego razem z wiertłami diamentowymi.
Proszek wygląda jak sypki cień do oczu, z przeznaczeniem do ozdoby paznokci.
Dosypałam go do lakieru, opada na dno i za każdym razem trzeba mieszać lakier, ale efekt warty zachodu.
Lakier dorwałam w końcu w Castoramie tak zachwalany przez Was V33 formuła niekapiącego żelu do parkietów, ale tak się ucieszyłam, że go znalazłam, że nie spojrzałam co wzięłam w łapkę ;o))
Całe szczęście, że złapałam satynowy, a nie matowy.
Shanna poodpatruj do woli, ja też inspirowałam się pisankami Natabus, Hani, Maloli i innych z internetu ;o)))
W związku z tym, że Hania już zdradziła (zdrajczyni okropna ;o))) ), iż robię jajca wiercone, więc pokazuję pierwsze z nich.
Z tym, że oczywiście to nie pierwsze jakie wierciłam ;o)))
Pierwsze, drugie, trzecie i czwarte, a nawet piąte i szóste albo wylądowały w koszu albo nadają się tylko do tego by je pokazywać z jednej strony ;o)))
W weekend kończyłam kolejne jajka, a w poniedziałek miałam jechać do rodziny na mszę za wujka, który zmarł w styczniu. Bardzo chciałam tej mojej rodzinie pokazać czym się zajmuję, bo w sumie niewiele osób wie, że robię takie rzeczy jak decoupage i że niektóre z nich całkiem ładnie mi wychodzą.
Planowałam jechać do wujka w marcu, jak zrobi się trochę cieplej, by mu pokazać moje pisanki, cieszyłby się jak dziecko - nie zdążyłam :o(
Stwierdziłam, że niezależnie od tego jak piękne by były, nie wypadało mi jechać z pełnym koszykiem po to tylko by się pochwalić. Wpadłam więc na pomysł, by po jednym jajku sprezentować cioci, ciotecznej/wujecznej siostrze i żonie ciotecznego/wujecznego brata.
Wybrałam pełen przekrój możliwości zdobniczych, ale od razu przepraszam za jakość zdjęć, bo robione były 5 minut przed wyjściem i to przez moje dziecko.
Pierwsze dla cioci wiercone:
Drugie dla siostry, zwyczajne, motyw, podkolorowanie, lakier (w zwiazku z tym, że widziała je jako pierwsza, sama zdecydowała, które bardziej jej się podoba) :
Trzecie dla żony brata 3 D, podmalowywanie, plus spękania dwuskładnikowe:
I to jest właśnie to jajo, z którego po raz pierwszy zmywałam step 2, odrobinę miejscami się roztarło za mocno, ale co ważniejsze zrobiło się białe, bo mój step 2 zażółcił jajko, a zażółcone wcale a wcale mi się nie podobało ;o)))
Dziękuję Wam czarodziejki za Wasze czary, podpowiedzi i inspiracje ;o)))
Strasznie się cieszę, że Was odnalazłam i jestem tu z Wami ;o)))
Krytykujcie to co Wam nie leży, bo chcę się rozwijać i widzieć inne/Wasze spojrzenie na ogół lub detale ;o)
Decou jeśli zerkniesz jeszcze raz na wpis nad jajami zauważysz, że pisałam że są to wydmuszki gęsie, naprawdę polecam, już nigdy nie spojrzę ani nie zamówię styropianu ;o))
Perłowa poświata z jakiegoś proszku od kosmetyczki zakupionego razem z wiertłami diamentowymi.
Proszek wygląda jak sypki cień do oczu, z przeznaczeniem do ozdoby paznokci.
Dosypałam go do lakieru, opada na dno i za każdym razem trzeba mieszać lakier, ale efekt warty zachodu.
Lakier dorwałam w końcu w Castoramie tak zachwalany przez Was V33 formuła niekapiącego żelu do parkietów, ale tak się ucieszyłam, że go znalazłam, że nie spojrzałam co wzięłam w łapkę ;o))
Całe szczęście, że złapałam satynowy, a nie matowy.
Shanna poodpatruj do woli, ja też inspirowałam się pisankami Natabus, Hani, Maloli i innych z internetu ;o)))
W związku z tym, że Hania już zdradziła (zdrajczyni okropna ;o))) ), iż robię jajca wiercone, więc pokazuję pierwsze z nich.
Z tym, że oczywiście to nie pierwsze jakie wierciłam ;o)))
Pierwsze, drugie, trzecie i czwarte, a nawet piąte i szóste albo wylądowały w koszu albo nadają się tylko do tego by je pokazywać z jednej strony ;o)))
W weekend kończyłam kolejne jajka, a w poniedziałek miałam jechać do rodziny na mszę za wujka, który zmarł w styczniu. Bardzo chciałam tej mojej rodzinie pokazać czym się zajmuję, bo w sumie niewiele osób wie, że robię takie rzeczy jak decoupage i że niektóre z nich całkiem ładnie mi wychodzą.
Planowałam jechać do wujka w marcu, jak zrobi się trochę cieplej, by mu pokazać moje pisanki, cieszyłby się jak dziecko - nie zdążyłam :o(
Stwierdziłam, że niezależnie od tego jak piękne by były, nie wypadało mi jechać z pełnym koszykiem po to tylko by się pochwalić. Wpadłam więc na pomysł, by po jednym jajku sprezentować cioci, ciotecznej/wujecznej siostrze i żonie ciotecznego/wujecznego brata.
Wybrałam pełen przekrój możliwości zdobniczych, ale od razu przepraszam za jakość zdjęć, bo robione były 5 minut przed wyjściem i to przez moje dziecko.
Pierwsze dla cioci wiercone:
Drugie dla siostry, zwyczajne, motyw, podkolorowanie, lakier (w zwiazku z tym, że widziała je jako pierwsza, sama zdecydowała, które bardziej jej się podoba) :
Trzecie dla żony brata 3 D, podmalowywanie, plus spękania dwuskładnikowe:
I to jest właśnie to jajo, z którego po raz pierwszy zmywałam step 2, odrobinę miejscami się roztarło za mocno, ale co ważniejsze zrobiło się białe, bo mój step 2 zażółcił jajko, a zażółcone wcale a wcale mi się nie podobało ;o)))
Dziękuję Wam czarodziejki za Wasze czary, podpowiedzi i inspiracje ;o)))
Strasznie się cieszę, że Was odnalazłam i jestem tu z Wami ;o)))