Czyli misa pudrowana; po zagruntowaniu (chyba z 15 razy gessowalam, przebijało caly czas buro-złote.. grrrr), nałożyłam cienko biały akryl i jeszcze jak był lekuchno mokry miękkim, szerokim pędzlem pudry, wiele kolorów, głownie niebieskości i zielenie, potem róż, miedz, złoto. Nie ma tu grama farby. Jak podeschło, a puder się sam z siebie nie trzyma powierzchni, wszak to właśnie puder jest
- zwilżyłam fragment mokra chusteczka od pupy dziecka mojego odjętą
. Reliefy przez giętki szablon, poprószone niebieskim pudrem w czasie schnięcia tegoż.
czyli tył:
detal - pudrowany relief (oprócz pudrowych kropek czymś go jeszcze pobrudziłam lekko, ale za chiny nie pamiętam czym, może pasta pentartu złotą)
i cala:
ps. oczywiście nie da sie dokładnie pudrów sfotografować, mienia się, ale nie do końca tak, jak metaliki (farby znaczy), no i tam gdzie miedz i złoto - ciemne, maziowate smugi na zdjęciach wychodzą.
Wszystkim, którzy oddali głos na motylowa misę - pięknie dziękuje raz jeszcze!
ps. ciekawe czy się spodoba Mamie Piotra, na Jej urodziny jest przeznaczona