To są wytworki sprzed 4 lat, kiedy przez kilka miesięcy próbowałam uczyć się "czym to się je".
Pierwsza (chyba, może było wcześniej coś, co mi się nie zachowało) była plastikowa doniczka. Niedawno zmieniłam jej tylko górny pasek, bo był w paskudnym zielonym kolorku, na który już nie mogłam patrzeć.
Puszka po psim/kocim jedzeniu, podklejana gazą:
I kolejny na gazie, tym razem słoiczek.
Koszyk z papierowej wikliny:
Lampion ze szklanki:
Przeciapana herbarbaciarka:
Pierwsza (chyba, może było wcześniej coś, co mi się nie zachowało) była plastikowa doniczka. Niedawno zmieniłam jej tylko górny pasek, bo był w paskudnym zielonym kolorku, na który już nie mogłam patrzeć.
Puszka po psim/kocim jedzeniu, podklejana gazą:
I kolejny na gazie, tym razem słoiczek.
Koszyk z papierowej wikliny:
Lampion ze szklanki:
Przeciapana herbarbaciarka: